V Śl.Maraton
-
DST
477.02km
-
Czas
19:50
-
VAVG
24.05km/h
-
VMAX
66.76km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRmax
157( 90%)
-
HRavg
122( 70%)
-
Kalorie 8320kcal
-
Podjazdy
3502m
-
Sprzęt Szosa CUBE
-
Aktywność Jazda na rowerze
można rzec tylko zaliczony ,bez napinki od początku do końca jazda solo. Tak od początku zakładałem ,a że byłem w ostatniej 6 grupie na 450km i więcej, to też nie przypadek tylko sam o to prosiłem orgów, po zeszłorocznym doświadczeniu (kraksa) i perypetiach zdrowotnych chciałem cało i zdrowo dojechać do mety zaliczając te 3 pętle .Plan udało się zrealizować i pokonać dystans maratonu 463,5km(reszta km dojazd ,rundka rozgrzewkowa i powrót) ,w czasie netto 19 godz. 15min i brutto 23 godz.9min (cały zdrowy ,bez żadnych dolegliwości i zakwasów) ot trochę odespałem i można się szykować do docelowej imprezy pod koniec sierpnia. Przygód na trasie nie było poza halnym(na drugiej pętli) na wiślance i spadających na łeb gałęziach .Na punktach też nieco zamarudzałem ,a po drugiej pętli zajechałem do domu( 500m od trasy) zrzucić zbędny balast po nocnej jeździe ,zjadłem śniadanko bo ostry bogracz na papryce jak zaserwowali w Radlinie to nie dla mnie i na drugiej pętli to poczułem . Lżejszy ruszyłem na 3 pętlę (a byłem bliski rezygnacji po tym halnym) już w biegu po drodze odbijam punkt w Radlinie ,w okolicach Mszany dochodzą mnie już ci ze 150km ale ostro dają i się nie podpinam ,dopiero przed Ustroniem mija mnie kolejna grupka i te parę km się podpiąłem bo dalej wiatr hulał ale już nie tak jak na 2 pętli. Przed Cieszynem jestem dublowany przez trójkę z 600km ,ale widać jadą na oparach podjazd jak wszystkie jadę lajtowo a mi za bardzo nie odjeżdżają ,ale realizuję swój plan i nie podpinam się (byłbym się potem tego wstydził). Dopiero w Tworkowie na PK spotykam Wojtka "kolesia " ,dwóch Piekarskich i nieznajomego z grup przede mną ,czyli jest dobrze nie będę ostatni ,do Syryni gnamy razem jest siła na finisz ja jadę naokoło lepszą drogą na Zawadę i podjazd na Pszów oni krótszą nieciekawą dziurawą drogą (jeden z poronionych pomysłów zmian) . Na metę dojeżdżam przed nimi ,a w Pszowie dochodzę jeszcze Darka z Radlina z 3 grupy i jest na koniec 4km ostry finisz choć i tak mam nad nim 15min przewagi ze startu. Co do trasy mi się nie podobała ,poroniony pomysł z wiślanką szkła i syf na poboczach nie jeden padł tego ofiarą (ja też)kapcie rozerwane opony,nocą ruch niby niewielki ale tego syfu nie widać,za to w dzień ruch za wielki aby puszczać taką imprezę ,a tyle u nas dróg ciekawszych i na pewno też i lepszej jakości o znikomym ruchu w weekendy (ale ile idzie komuś coś tłumaczyć i proponować). Co do mojego kapcia to dziurka była mała i powietrze schodziło bardzo powolutku i udało mi się dojechać do mety i domu, inni nie mieli takiego szczęścia.Zmiany w trasie wprowadzone na dwa dni przed startem i sam niby te tereny mam obcykane a w Tworkowie w nocy pojechałem za daleko strzałka na słupku nocą niewidoczna na asfalcie namalowane dopiero na drugiej pętli. Było jak było kto jechał ten wie ,jednym się podobało innym nie,jednym to drugim tamto i na odwrót,z mojej strony mogło być nieco lepiej ( przestoje oj nazbierało się prawie 4 godz ,zwykle bywało to w okolicach 1,5godz i też nieco lajtowsze tempo też bywało 3-4km/h więcej ).To by tak było na tyle .
komentarze